W Lublinie dane mi było być kilka krotnie w tym roku, jednakże dopiero tym razem miałam okazje poznać jego prawdziwy smak;). A wszystko działo się w pierwszy weekend września, w ostatni tak piękny, pełen słońca weekend tego lata.
Lublin to miasto magiczne, będąc na Starówce miałam momentami wrażenie że przeniosłam się do innej epoki. Kolorowe, naznaczone znakiem czasu kamieniczki tworzą niepowtarzalny klimat.
Lublin to bez wątpienia miasto o bogatej tradycji kulinarnej, dlatego nie bez przyczyny na te kilka dni stał się Europejską Stolicą smaku. Oprócz zapachów regionalnych specjałów, nad Starówką roznosiły się również zapachy innych dalekich krajów: Gruzji, Austrii, Włoch, Bułgarii. A wszystko z okazji wielkiego święta jakim jest Europejski Festiwal Smaku, odbywający się w Lublinie już po raz piąty.
Dzięki specjalnemu zaproszeniu od Dyrektora artystycznego festiwalu Pana Waldemara Sulisza, miałam przyjemność wraz z kilkoma innymi blogerkami uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Pośród zapachu aromatycznych serów, tradycyjnych wędlin i świeżego chleba mój czujny nos bezglutenowejwegetarianki znalazł też również coś dla siebie: pieczone ziemniaki!
Wystawców z pysznym regionalnym jedzeniem z wielu zakątków Polski i Europy można było spotkać nie tylko na Starym Mieście ale również na Błoniach na Zielonym Targu. A tam moje czuje oko roślinożerki wypatrzyło …fasolę Wrzawską której nazwa została wpisana do rejestru Chronionych Nazw Pochodzenia ChNP. Dowiedziawszy się od sympatycznej Pani o jej słodkawym smaku cienkiej skórce i delikatnej konsystencji pozbawionej mącznego posmaku, nie omieszkałam zakupić siateczki:)
Na Błoniach można było również podziwiać kulinarne wyczyny Grześka Łapanowskiego i jego ekipy którą miałam okazję poznać osobiście.
Jednak spacer po starówce, zaglądanie do kramików z regionalnymi specjałami to tylko kropla w morzu atrakcji jakie przygotowali organizatorzy dla nas czyli blogerek kulinarnych. W sobotę nasz grafik był napięty od samego rana. Najpierw wizyta u Ivo Violante, szefa najlepszej podobno włoskiej restauracji w Lublinie Auriga. Tam szybkie zbiorowe zdjęcie pasjonatek gotowania, a potem zniknęłyśmy za drzwiami kuchni aby podziwiać wyczyny mistrza a przy okazji posłuchać o włoskim podejściu do życia i gotowania.
Po pysznym obiedzie przygotowanym dla nas przez Ivo pomaszerowałyśmy na deser do Vanilla Cafe na nieziemsko pyszny (chociaż baardzo niezdrowy, ale kogo to wtedy obchodziło) – bezowy tort z owocami, czekolada i kremem z amaretto.
Po ogromnym zastrzyku glukozy ruszyłyśmy stawić czoła innym atrakcjom: a było to m.in spotkanie z Andrzejem Polanem, podglądanie obrad jury podczas Turnieju Nalewek, uczestnictwo w warsztatach alternatywnych metod palenia kawy, wreszcie wraz z najważniejszymi osobistościami z Lublina (m.in prezydentem tego miasta) miałyśmy zaszczyt wziąć udział w benefisie Roberta Makłowicza który rozpoczął się w Muzeum Zamku Lubelskiego.
Wieczorem nie było nam dane odpocząć po dniu pełnym wrażeń. No ale grzechem byłoby nie być na koncercie pełnego temperamentu zespołu Bałkanika . Bawiłysmy sie przednio!
Jeszcze raz serdecznie dziękuję organizatorom oraz naszemu przewodnikowi po Lublinie i opiekunie Jędrzejowi! Na pewno chętnie wrócę tu za rok 🙂
2 Komentarze
Skomentuj