Zawsze byłam zwolenniczką tradycyjnego gotowania, to znaczy w emaliowym garnku, na ogniu (gazie) broń boże na indukcji. Szybkowary, wolnowary czy jakieś inne „kosmiczne” urządzenia wydawały mi się czystą „fanaberią”. Wolnowar? Gotowanie tyle godzin? Toż to tyle zużytej energii! Oczyma wyobraźni widziałam horrendalne rachunki za prąd.
Kiedy jednak zaproponowano mi przetestowanie nowoczesnego wolnowaru CROCK POT, poczytałam tu i ówdzie na temat tego urządzenia a kiedy znalazłam informacje że w rzeczywistości jest ono bardzo energooszczędne, powiedziała ok, czemu by nie spróbować. Po tygodniu użytkowania stałam się jego wierną fanką, a przesądziła o tym nie oszczędność energii ale przede wszystkim oszczędność czasu. No i bardo ułatwił mi życie podczas remontu kuchni, kiedy to momentami byłam skazana na gotowanie w pokoju na małej butli turystycznej.
Nurt „slow” jest ciągle bardzo modny. Sama również jestem zwolenniczką zwolnienia tempa naszego życia. Tylko skąd wziąć na to czas? Wydawać by się mogło, że powolne gotowanie zabierze nam jego resztki. Jednak w przypadku wolnowaru jest wręcz przeciwnie. Danie gotuje się bardzo wolno, ale my nie musimy nad nim sterczeć, mieszać, doprawiać, pilnować aby się nie przypaliło. W tym czasie możemy iść do pracy, na zakupy, pobawić się z dziećmi albo po prostu położyć się spać po to, by rano obudził nas przyjemny zapach ciepłego dania.
Czym tak naprawdę jest wolnowar?
To elektryczne urządzenie do długiego gotowania potrawy w temperaturze poniżej 100 st C. Składa się z 3 głównych części:
– kamionkowego garnka przystosowanego również do pieczenia w piekarniku,
– płyty grzewczej podłączanej do prądu, w moim modelu wyposażonej w cyfrowy wyświetlacz
– szklanej pokrywki.
Jak działa wolnowar?
Obsługa wolnowaru jest banalnie prosta. Wrzucamy składniki do garnka. Ustawiamy odpowiedni program. Do wyboru mamy dwa: LOW czyli gotowanie w niższej temp. (ok 80 st C), oraz HIGH czyli gotowanie w wyższej temp. (ok 90st C). Ustawiamy odpowiedni czas gotowania max 20 godz. Ja najczęściej stosuję 4-8 godz. I to tyle. Potrawa gotuje się sama a my możemy się zająć innymi sprawami. Nie trzeba nic mieszać czy zaglądać czy płyn nie wyparował. Po upływie wybranego czasu urządzenie przechodzi w tryb WARM czyli podgrzewania, po to, żeby potrawa nam ostygła kiedy dłużej nam zejdzie na mieście albo zechcemy dłużej pospać.
A co nam wychodzi? Potrawa bardzo aromatyczna i energetyczna. Do gotowania nie musimy dodawać dużej ilości wody, nie musimy dodawać oleju. Składniki dusząc się w sosie własnym w niskiej temperaturze zachowują niepowtarzalny smak oraz więcej składników odżywczych niż podczas tradycyjnego gotowania.
Co konkretnie można ugotować w wolnowarze?
Zaryzykuję stwierdzenie że niemal wszystko. Panuje przekonanie że jest to idealne urządzenie głównie do gotowania potraw mięsnych. długo duszone mięsa są miękkie i aromatyczne. Być może faktycznie tak jest jednak uważam że weganin czy wegetarianin również znajdzie dla wolnowaru liczne zastosowania.
Do gotowania czego ja najchętniej używam wolnowaru?
1. Zupy mocy, czyli długo gotowany wywar mięsny, mięsno – warzywny lub warzywny, gotowany najczęściej z rozgrzewającymi przyprawami, dodaje energii i przyjemnie rozgrzewa. Wg dietetyki TMC aby zupa mocy faktycznie miała moc, powinna się gotować na ogniu min. 3 – 4 godz., zaś na kuchence elektrycznej lub indukcyjnej nawet 6-8 godzin. Osoby posiadające kuchenki indukcyjne na pewno nie są tym faktem zachwycone. Bez wątpienia jest to bardzo uciążliwe trzymać zupę na kuchence przez 8 godzin. Ja na przykład nie miałabym odwagi zostawić garnka na płycie grzewczej bez opieki na 8 godzin. No i przede wszystkim szkoda energii. Tymczasem zupa mocy gotowana w wolnowarze swą mocą nie dorównuje prawie niczym tym gotowanym na ogniu ( czyli na kuchence gazowej) a nastawione mogą być nawet na 8-10 godzin.
2. Congee, to tradycyjna zupa ryżowa wywodzącą się z kuchni starożytnych Chin. Congee to tylko dwa składniki: woda i długo w niej gotowany, aż do rozpadnięcia ziaren ryż. Nie jest co prawda potrawa zbyt smaczna, ale bardzo zdrowa i pożywna a zarazem lekkostrawna. Wzmacnia przewód pokarmowy. Podobnie jak zupa mocy, congee, aby miało swoje właściwości musi być bardzo długo gotowane, zatem wolnowar nadaje się tu idealnie. I nie istniej ryzyko przepalenia ryżu.
3. Gotowanie strączków, np. ciecierzycy na hummus. Jest idealnie miękka i maślana.
4. Warzywne gulasze (curry). Wbrew pozorom gotowane długo warzywa wcale nie rozgotowują się na papkę, zachowują swój kształt i są jędrne. Przepis na moje ulubione ostatnio curry prosto z wolnowaru znajdziecie na końcu wpisu.
5. Śliwkowe powidła. Co prawda jeszcze nie gotowałam ale wiem, że można i nie zawaham się spróbować jesienią.
Czy gotowanie w wolnowarze ma jakieś wady? Jedyna według mnie jest to fakt, że nie można w nim gotować według 5 przemian, czyli dodawać odpowiednich składników w odpowiedniej kolejności i odstępach czasu. Ale jeśli mam ochotę ugotować coś w ten sposób, robię to w zwykłym garnku.
A oto przepis na obiecane curry:
Curry kalafiorowe z orzechami nerkowca
Składniki:
(na dwie porcje)
– ½ nie dużego kalafiora
– 4 małe ziemniaki
– 2 marchewki
– ¼ główki średniej kapusty
– ½ szklanki nerkowców (lub więcej jak kto woli)
– 1 większa cebula
– 0,5 cm plaster świeżego imbiru starty na tarce
– 1 papryczka chilli bez pestek
– 1 puszka mleka kokosowego
– 1,5 szklanki bulionu warzywnego lub wody
– ½ łyżeczki mielonego kuminu
– ½ łyżeczki mielonej kolendry
– 1 płaska łyżeczka kurkumy
– 1 łyżka oleju kokosowego
– sól
Wykonanie:
1. Warzywa myjemy i obieramy. Kalafior dzielimy na mniejsze różyczki, ziemniaki kroimy w grubszą kostkę, marchew w plastry, kapustę w grubsze paski. Cebulę kroimy w kostkę.
2. Na patelni rozgrzewamy olej, wsypujemy przyprawy: mielony kumin, kolendrę, kurkumę, starty imbir i drobno pokrojona papryczkę chilli. Smażymy parę sekund cały czas mieszając. Po chwili dodajemy pokrojoną cebulę, smażymy kilka minut, dodajemy sól do smaku a na koniec wlewamy mleko kokosowe i gotujemy całość parę minut.
3. Przygotowane wcześniej warzywa oraz orzechy nerkowca wrzucamy do wolnowaru, zalewamy wodą lub bulionem. Dodajemy odrobinę soli. Nastawiamy wolnowar na 3 godziny w trybie HIGH lub 5 godz. w trybie HIGH. Mleko kokosowe z cebulą i przyprawami możemy dodać od razu lub po 1 godz. gotowania. I to tyle! Po 3-5 godz. macie gotowe aromatyczne curry. Smacznego!
1 komentarz
Skomentuj