Nawet zwykłe, smutne kopytka można rozweselić i bardziej „zawiosnić” dodając do kopytkowego ciasta nieco zieleniny. Po raz pierwszy zobaczyłam takie kopytka w książce Marty Gessler „Kuchnia Marty. Kolory smaku”. Musiałam je zjeść! A najpierw przygotować. W związku z tym że kopytka kojarzą mi się z kuchnią mojej babci i że wymagają trochę pracy (nie należą do dań typu „Fast” – chyba że kupimy gotowe i podgrzejemy w mikrofali), pomyślałam że nadają się nie tylko do akcji kulinarnej „Zielono mi” ale również do mojej akcji kulinarnej „Slow food czyli stop fastfoodyzacji” A przepis? Proszę bardzo:
– 800 g ziemniaków ekologicznych
– 1 jajko „0″
– około 2 szklanek mąki pszennej BIO
– niepełna szklanka maki ziemniaczanej BIO
– pęczek natki pietruszki
– pęczek koperku
– pęczek drobnego szczypiorku
– sól, pieprz
Ziemniaki obieramy, gotujemy do miękkości i rozgniatamylub przepuszczamy przez praskę. Mogą to być również ziemniaki pozostałe z „wczorajszego” obiadu, ugotowane dzień wcześniej. Rozgniecione ziemniaki wykładamy na stół posypany mąką, wbijamy w środek jajko, dodajemy posiekaną drobno zieleninę, sól i pieprz do smaku,a następnie dodajemy mąkę (nie wszystką na raz, dosypujemy stopniowo, aż ciasto nie będzie się kleić). Z ciasta lepimy kulę z której formujemy cienki wałeczek, który następnie kroimy po skosie.
Kopytka wrzucamy do wrzącej, lekko osolonej wody i wyjmujemy po 2 minutach od wypłynięcia. Kopytka najlepiej smakują odsmażane, z dodatkiem różnych sosów (pomidorowym, grzybowym) lub z kwaśnym mlekiem.
4 Komentarze
Skomentuj