Co roku obiecuje sobie, że przygotowania do świąt zacznę dużo wcześniej. Co roku próbuję uchronić się od przed świątecznej gorączki, listy prezentów, listy zakupów listy gości…. Niestety tylko na obietnicach się kończy. Pogrążona w wir przygotowań nie mam czasu na gotowanie . Na szczęście gdy wpadam dziś do domu obładowana zakupami, zaglądam do lodówki a ON tam jest 😉 Krupnik. Z przyjemnością go odgrzewam. Jest gęstszy niż wczoraj. Lecz zupy w których łyżka stoi to jest właśnie to co lubię najbardziej… Posypuję natką pietruszki.. I już mnie nie ma. Jestem wiele lat temu w domu moich rodziców. Za oknem szaruga, pierwszy kaszowaty śnieg a w domu błogo, ciepło, swojsko. Mama często gotowała nam krupnik. Najczęściej na udku z indyka, czasem z dodatkiem kurek. Miał lekko słodkawy smak i kojący aromat. Wspaniale rozgrzewał.
Gotując wczoraj tę zupę mojego dzieciństwa,chciałam ją jakoś zmodyfikować, dodać czegoś oryginalnego. Szukałam jakiegoś super składnika który sprawiłby, że będzie to krupnik wyjątkowy. Ale potem zdałam sobie sprawę, że on niczego już przecież nie potrzebuje. Najsmaczniejszy jest jako taki zwykły, prosty krupnik. Taki jak u mamy. Z warzywami i kaszą jęczmienną, u mnie z moim ukochanym pęczakiem.
Składniki:
Niepełna szklanka wypłukanego pęczaku (można namoczyć na noc)
2 ziemniaki
2 marchewki
1 pietruszka
Kawałek korzenia selera
Kawałek pora
Ząbek czosnku
2 listki laurowe
Kilka ziarenek ziela angielskiego.
Sól, świeżo zmielony pieprz
Natka pietruszki do posypania.
Do wrzącej wody wrzucamy listki laurowe, ziarenka ziela angielskiego i kaszę. Kiedy pęczak się lekko podgotuje, czyli po około 10 minutach, dodajemy pozostałe, pokrojone w kostkę warzywa. Gdy zarówno kasza jak i warzywa będą miękkie, doprawiamy zupę, solą i pieprzem. Posypujemy natką pietruszki. I gotowe!
2 Komentarze
Skomentuj