Kiedy w zimne wietrzne popołudnie wracam z pracy do domu, marzę tylko o jednym – talerzu gorącej zupy. Nie ma nic lepszego na jesienne chłody. Ostatnio przez tydzień chodził za mną barszcz ukraiński – jedna z moich ulubionych zup. Dziś w końcu zakupiłam wszystkie potrzebne składniki i w końcu mogłam się nim delektować. Nie tylko wspaniale nas rozgrzał ale również porządnie nasycił.
Składniki:
– 2 szklanki namoczonej dzień wcześniej fasoli
– ćwierć średniej, białej kapusty
– 2 buraki
– 2 marchwie
– korzeń pietruszki
– ½ selera
– koncentrat pomidorowy
– łyżka octu jabłkowego (lub innego)
– łyżka cukru (opcjonalnie)
– 3 liście laurowe
– kilka ziaren Ziela angielskiego
– 2 ząbki czosnku
– 2 łyżki oliwy z oliwek
– 2 skrzydełka z eko drobiu
Gotujemy najpierw skrzydełka, fasolę i włoszczyznę, z listkami laurowymi i ziarenkami ziela angielskiego. Potem do garnuszka dodajemy pokrojone w kostkę buraczki i marchewkę, potem ziemniaki a na koniec poszatkowaną kapustę, cebule i czosnek. Dodać oliwę, cukier, ocet oraz inne przyprawy i jeśli ktoś ma ochotę jeszcze bardziej zupę zagęścić dodać zasmażkę i 2 łyżki śmietany. Gotować w sumie około 1 godziny. Przed podaniem odstawić na godzinę i ponownie podgrzać. Najsmaczniejszy jest na drugi dzień ale rzadko udaje mu się do następnego dnia przetrwać.
Na stronie www.eastway.pl znalazłam informację, że barszcz ukraiński serwowany w Polsce i opisywany w polskich przepisach i prawdziwy barszcz ukraiński rodem z Ukrainy znacznie się różnią.
Esencją barszczu ukraińskiego jest połączenie smaku buraków ćwikłowych, bulionu wołowego, przecieru pomidorowego, octu, czosnku i liścia laurowego. Ponadto barszcz ukraiński musi zawierać białą kapustę i nie zawiera żadnej fasoli, ani Jasia, ani szparagowej!
Mnie jednak trudno sobie wyobrazić barszcz ukraiński bez fasoli dlatego zawsze ja dodaje.
Smacznego!
1 komentarz
Skomentuj